Hmmm nie wiem od czego zaczac. Nigdy nie moge sie zebrac, zeby usiasc I napisac kilka slow. Totalne lenistwo... A wiec tak po krotce.
W ostatnia niedziele rano okolo 8ej zaczelismy przygotowania do naszej wielkiej wyprawy nad morze. Nasmarowalismy sie olejkami do opalania, spakowalismy reczniki, koce I prowiant do torby I okolo 10ej wyruszylismy. Przyzwyczajeni do angielskiej pogody doszlismy do wniosku, idac za przykladem dnia poprzedniego, ze pomimo lekkiego zachmurzenia pogoda uraczy nas sloncem. 30 minut przed dotarciem do celu - warto wspomniec, ze z od nas do Brighton jest okolo 1.45h jazdy, zaskoczyla nas mzawka. Nie zrazeni jednak tym przybylismy na miejsce. Niestety... Rozpadalo sie na dobre! Zaparkowalismy somochod, przeszlismy 5 minut zeby zobaczyc morze I ... Wyruszylismy w droge powrotna do domu. Padalo caly dzien!...
Trzeba bylo odwiedzic Kube w Clacton...
No nic. Checi sa na kolejny wypad ale zobaczymy czy I kiedy pogoda pozwoli.